Ostatnimi
czasy często zdarza mi się myśleć o przyszłości
Nienawidzę
myśleć o przyszłości
Tak okropnie
się tego boję
Choć w
zasadzie nawet nie wiem czego się boję, jest takie poczucie w sercu, które nie
pozawala być spokojną
Nie chodzi
mi o strach przed tym, że nie umiem na jutrzejszą klasówkę z biologii, czy że
może nawet za rok nie zdam matury.
Tu chodzi o
coś więcej.
Ale nie mam
tez na myśli śmierci, bo nie boję się umrzeć. Boję się umierać. Nie chcę umrzeć
w płomieniach, nie chcę się utopić, nie chcę spaść ze skały, nie chce zginąć w
wypadku samochodowym, nie chce znaleźć się w samolocie, który zostanie zestrzelony,
nie chcę.
Ale kiedy
już umrę, to nie będzie miało znaczenia.
Boję się
śmierci moich bliskich, bo nie wiem czy będę umiała samodzielnie żyć.
Boję się że
wreszcie dopadnie mnie prawdziwe życie, że będę musiała być dorosła, nawet
jeśli wewnątrz ciągle będę dzieckiem.
Boję się, że
Bóg zaplanował dla mnie coś, z czym nie dam sobie rady.
Boję się, że
dokonam złych wyborów.
Chyba po
prostu boję się żyć.
Mimo, że
wszyscy dookoła uważają, że życie jest piękne, i mimo, że ja też zazwyczaj tak
uważam, są takie chwile kiedy go nienawidzę, kiedy wolałabym, żeby skończyło się
tu i teraz.
Ale niech
się nie kończy.
Jutro znów
będę myślała pozytywnie, a wszystko to wróci dopiero za jakiś czas.
Równowaga musi być, prawda?
Pani Bloom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz